Blog

Czy mogę jeść produkty ciężkostrawne karmiąc piersią?

Sześciotygodniowy Królewicz Miłosz śpi od całych 20 minut, co jest wydarzeniem tak niesłychanym, że aż postanowiłam wykorzystać wolny czas na napisanie posta.

Jednym ze skarbów tego świata jest różnorodność. Świadomość tej prostej prawdy pomaga w uporaniu się z faktem, że nikt nie jest alfą i omegą. Każdy ma prawo znać się tylko na jednej lub kilku dziedzinach życia. Jeden jest ekspertem od składania papierowych samolotów, inny od chirurgii plastycznej nosa. Ktoś zna się na leczeniu kataru, a ktoś inny na diecie w cukrzycy, nikt nie ma obowiązku znania się na wszystkim. A jednak wielu czuje się zobowiązanych. Co więcej, próbują tę wiedzę nachalnie szerzyć i nie zastanawiają się ani nad konsekwencjami, ani nad źródłem informacji.

Nie zliczę ile razy usłyszałam w ostatnich dniach opowieści o straszliwych konsekwencjach (u dzieci) jedzenia fasoli czy  śliwek przez kobiety karmiące piersią.  Doświadczyłam tego ze strony zarówno personelu medycznego, jak i kobiet z rodziny, które same były straszone przez lekarzy czy położne. Zabawne, że „straszak” przybiera różne oblicza. Niektórzy mówią o zaparciach u dzieci, inni o kolkach (która, swoją drogą, jest nieukojonym płaczem niemowląt, a nie taką kolką jakiej doświadczają dorośli), jeszcze inni o biegunkach w kolorach tęczy.

Napiszę to raz i wyraźnie: Mleko tworzy się z krwi i ma dość stały skład. Dietą można zmienić nieznacznie zawartość niektórych witamin i skład kwasów tłuszczowych, błonnik do mleka nie przechodzi. I tak jak syropek na kaszel nie trafia prosto do płuc, tak „bąbelki” z przewodu pokarmowego kobiety nie przedostają się do mleka, no po prostu nie.  Fasolka po bretońsku może spowodować wzdęcia u tego, kto ją zjadł bezpośrednio.  No cóż, ale logika w tym wypadku ma bardzo silnego przeciwnika, jakim jest wiara. „Bo zjadłam powidła i moje dziecko  puszczało bąki i płakało”. Dzieci mają niedojrzały układ pokarmowy, to normalne że zbierają się im gazy. Dzieci mają niedojrzały układ nerwowy, to normalne że płaczą (bo mu za zimno, za ciepło, za cicho, za głośno, wystraszyło się że coś mu bulgocze…). Co jeszcze jest ważne, dziecko doskonale wyczuwa nastrój mamy. I jeśli ta jest przestraszona, bo zorientowała się że brownie które właśnie zjadła było z fasoli, a wierzy że to może wpłynąć na skład mleka, to jej dziecko też  może nie być w najlepszym nastroju. I płacze. Wcale nie przez fasolę.

Bardziej obrazowo? Krowa żywi się trawą. A czy ktoś słyszał żeby w mleku krowim był błonnik?

Matka karmiąca może jeść fasolę. I śliwki. I pić wodę gazowaną. Nie wpływa to w żaden sposób na zdrowie dziecka. Tylko że karmiąca nie musi o tym wiedzieć sama z siebie. Od tego są odpowiedni specjaliści, żeby można ich było o to zapytać. I nie są nimi wszyscy pracownicy służby zdrowia. I nie jest nim sąsiadka, która wychowała piątkę dzieci. Szkoda tylko, że wszyscy próbują nimi być, na zasadzie „nie znam się, to się wypowiem”.

Do kogo więc można zwrócić się o poradę? Certyfikowani Doradcy Laktacyjni (lista CDL: http://www.kobiety.med.pl/cnol/index.php?option=com_content&view=article&id=10&Itemid=3) i Promotorzy Karmienia Piersią powinni mieć aktualne informacje dotyczące postępowania w różnych obszarach karmienia piersią, w tym dotyczących żywienia. Po poradę można też zgłosić się do dietetyka, ale najlepiej takiego, który specjalizuje się w żywieniu kobiet karmiących i małych dzieci (uwaga, jeśli dietetyk ma wpisaną tę grupę pacjentów pośród wielu jednostek chorobowych, to to nie jest specjalizacja). Informacji można też szukać na stronie Kwartalnika Laktacyjnego, Fundacji Promocji Karmienia Piersią, Centrum Nauk o Laktacji, czy towarzystw naukowych, takich jak AAP, czy ESPGHAN.

 

Informacje o konsultacjach, warsztatach i moich publikacjach na stronie Małe Główki

 

TO CI SIĘ PRZYDA NIEDŁUGO:

Możesz również polubić…