Blog

Metoda „raz na jakiś czas” i inne sposoby na tuczenie dzieci.

Programowanie żywieniowe

Czy wiesz, że prawidłowy rozwój dziecka możesz częściowo zaprogramować? Pierwsze trzy lata życia dziecka dają nam pod tym względem ogromne możliwości. Organizm rozwija się wtedy w zawrotnym tempie, potrzebuje więc wielu różnych cegiełek. To trochę tak jak z budowaniem domu. Jeśli budynek trzeba postawić w kilka miesięcy, to potrzebna jest odpowiednia ilość materiałów budowlanych, dostarczonych w krótkim czasie. Jeśli chcemy, żeby był to dom bezpieczny i trwały – musimy postawić na jakość podstawowych i kluczowych elementów. Kilka przykładów z tego „placu budowy” pierwszych trzech lat życia:

  • Odpowiednia ilość kwasu DHA jest niezbędna do prawidłowego rozwoju mózgu i całego układu nerwowego. Żywienie wpływa tu więc nie tylko na zdrowie fizyczne, ale także na rozwój potencjału intelektualnego dziecka.
  • Odpowiednia ilość wapnia i witaminy D jest niezbędna do prawidłowego rozwoju szkieletu, ale też pracy mięśni, co z kolei istotne jest w rozwoju motoryki dużej. Zapasy wapnia gromadzone w kościach już od najmłodszych lat (proces ten trwa do 25 roku życia, ale w dzieciństwie jest najbardziej intensywny) chronią przed złamaniami w późniejszych latach.
  • Reagowanie na sygnału głodu i sytości, ograniczenie cukrów dodanych, zaszczepianie zdrowych nawyków żywieniowych, zapobiega otyłości, co z kolei zmniejsza ryzyko nadciśnienia, cukrzycy typu drugiego, miażdżycy, czy nowotworów dietozależnych w późniejszym wieku.

Pierwsze trzy lata życia dziecka to czas, kiedy największym autorytetem jest rodzic/opiekun. Nie koleżanka z przedszkola, nie Świnka Peppa, nie lalka Barbie. I rodzice zazwyczaj wiedzą jak ważna jest ich rola. Najczęściej wiedzą też jakie produkty są zdrowe, a jakie nie. A jak nie wiedzą, to najczęściej zapytają na jakiejś dzieciowej grupie i zaraz sypią się linki do mądrych (lub mniej mądrych) artykułów. I wybierają sobie rodzice swoją ścieżkę, w miarę trzymają się swoich zasad. Do czasu. Spotkań rodzinnych. Oczywiście, nie zawsze tak jest, ale nigdy nie wiadomo kogo spotkacie na swej drodze, komu trzeba będzie pewne rzeczy wyjaśnić. I tutaj może przydać się poniższy artykuł ;).

Jak złamać rodzica?

Święta i wakacje to wyjątkowy wysyp wiadomości z prośbą o rady jak reagować na wciskanie dziecku słodyczy, podważanie kompetencji rodzicielskich w zakresie żywienia dziecka, czy uwagi dotyczące przyzwyczajenia dziecka do zaspokajania potrzeb fizjologicznych. Rodzice zaś, nie dość że straszliwie przeciążeni ilością informacji jakie muszą przyswoić i wdrożyć w życie w krótkim czasie, muszą jeszcze zmagać się z własnymi bliskimi, od których powinni dostać wsparcie i morze empatii. A dostają po głowie. Za co? Za swoją wiedzę, zaangażowanie i pracę każdego dnia.

Znam historie, gdzie rodzice zostawiali u dziadków na wakacjach dziecko szczupłe, a odbierali dziecko…no cóż, dość okrągłe. I to wcale nie był skok rozwojowy. Tymczasem większość dzieci przybierających nadmiernie na wadze przed 6 rokiem życia utrzymuje nadwagę w okresie pokwitania i w wieku dorosłym. Co więcej, wiele powikłań otyłości występujących w dorosłym życiu, ma swój początek już w dzieciństwie.

Ja wiem, w wielu rodzinach panuje jeszcze przekonanie, że dziecko szczupłe, to dziecko chore. Pewna starsza osoba, pracująca jako niania, opowiadała mi kiedyś o swojej „chorej” podopiecznej. Jednak po wysłuchaniu całej historii zorientowałam się, że o chorobę podejrzewa dziewczynkę tylko ona, a jedynym objawem chorobowym jest niewielki (według niani) apetyt i brak „fałdek”. Poza tym dziewczynka rozwijała się zupełnie normalnie. Tylko nie rzucała się na jedzenie tak, jak według niani powinna. Więc niania faszerowała ją, wbrew zaleceniom rodziców, słodyczami.

Tymczasem współczesny świat, według Światowej Organizacji Zdrowia, częściej walczy ze skutkami nadwagi niż niedostatecznej masy ciała. I nikt już chyba nie zaprzeczy, że największymi graczami są tu cukier, przetworzone jedzenie, nasze przekonania i pieniądze.

Zdania – pułapki

Są takie zdania, które pod przykrywką chęci niesienia pomocy, niosą komunikaty: „przesadzasz”, „ja wiem lepiej”, Twoja wiedza nic nie znaczy”:

  • „ od czasu do czasu chyba może zjeść…”
  • „ nic mu się nie stanie, jak raz zje…”
  • „ ja jadłam słodycze i jakoś żyję”
  • „ ja miałam zakaz jedzenia słodyczy i teraz się nimi objadam”
  • „wszystko jest dla ludzi”.

Nie wiem jak często to jest „od czasu do czasu”, przyjmijmy że raz na dwa tygodnie. No to pomyślmy. Raz na jakiś czas: chrupki, baton daktylowy, czekolada, chipsy, prażynki, mus owocowy z tubki, żelki, ciasteczka, wafle w czekoladzie,.jogurt owocowy, soczek, napój…Czy trzeba tu podsumowania, jak łatwo wpaść w pułapkę „ raz na jakiś czas”?

„Nic się nie stanie, jak raz zje…”. Raz bardzo rzadko chadza samotnie. Raczej występuje w parze ze słowem „kolejny”. No i skąd wiesz (szczególnie, nie będąc rodzicem tego konkretnego dziecka), że nic się nie stanie? Jesteś w stanie przewidzieć absolutnie wszystkie konsekwencje tego zachowania? Czy wiesz co może za sobą pociągnąć? Nie. I ja też nie wiem. I to nie znaczy, że trzeba popadać w paranoję, ale to znaczy, że to zdanie, w takiej sytuacji, nie pomaga rodzicom.

„Ja jadłam słodycze i jakoś żyję”. Jeszcze. No dobra, to trochę nie na miejscu. Ludzie z nadciśnieniem, miażdżycą, cukrzycą też żyją. Słowo „jakoś” dość dobrze oddaje jakość tego życia. Poza tym kiedyś słodycze i cukier nie były codziennością.

„Ja miałam zakaz jedzenia słodyczy i teraz się nimi objadam”. No właśnie, dlatego nie mówimy o zakazywaniu, a o niezapoznawaniu z tymi produktami małych dzieci i o umiarze u starszych. I przemyśleniu swojego stosunku do słodyczy i jedzenia w ogóle.

Dokąd zmierzamy?

Skończyły się czasy, gdy rarytasem była pajda chleba z cukrem, na pieczywo z białej mąki było stać tylko bogatą szlachtę, a dzieci bawiły się cały dzień na dworze, jadły to, co sobie same zerwały z krzaka i przychodziły do domu tylko na solidną obiadokolację. Moja mama dostawała jako przekąskę do przedszkola jabłko i kalarepkę. Co zawierają dzisiejsze śniadaniówki? Batoniki daktylowe i chrupki kukurydziane. Tak, to lepszy wybór niż żelki, ale to nadal cukier i przetworzone jedzenie. I wcale nie mam na myśli śniadaniówek takich starszaków jak przedszkolaki. Byłam świadkiem podawania dzieciom w żłobku lodów w czekoladzie i paluszków na drugie śniadanie. Na zmianę z chrupkami. Co drugi dzień. A wychowawczynie prosiły dzieci, żeby nie wyjadały soli z miseczek po paluszkach, bo to niezdrowe…

Cukier jest wszędzie. W dżemach, szynkach, jogurtach owocowych, sokach, wielu kaszkach i innych produktach „dla dzieci”. Nawet jeśli nie jest to cukier dodany, to ilość cukrów prostych zjadanych codziennie przez dzieci mogłaby doprowadzić do zawału niejednego dorosłego. A prowadzi tam maluchy. I to coraz szybciej, bo liczba otyłych ludzi wciąż rośnie.

Czy trzeba oczyścić świat ze słodyczy?

Jestem przeciwnikiem skrajności, zakazów i nakazów. Nie da się trwać w pozycji wahadła wychylonego w jedną stronę, obsesyjnie jedząc tylko „zdrowe” rzeczy, jednocześnie myśląc ciepło o tych niezbyt zdrowych. Prawie zawsze kończy się to efektem jojo, czy po prostu futrowaniem wszystkich zapasów przekąsek z szafek. Do tego, nie jesteśmy w stanie sprawić, że przetworzona żywność zniknie ze sklepowych półek, czy śniadaniówek kolegów. Tylko, że niemowlaki nie wiedzą nawet czym jest brokuł, czy awokado, dopóki nie nauczymy ich, że takie coś istnieje i służy do jedzenia. Tak samo jest z Marsem, Snickersem, czy nawet batonikiem daktylowym. Maluchy nie będą poszkodowane i smutne bez produktów, o których istnieniu i smaku nie mają pojęcia. A, że jedzą słodkie chętnie to normalne, słodki to smak który znają od swoich pierwszych dni. I muszą się nauczyć, że to tylko jeden z pięciu smaków. I tak „raz na jakiś czas” podanie niezbyt „zdrowego” produktu nie sprawi, że cała praca pójdzie na marne. Ale jeśli to naprawdę jest raz na jakiś czas i jeśli nie wypowiada tego regularnie ktoś nad głową dziecka i rodzica, dając przekaz:

  • rodzicowi – że przesadza,
  • dziecku – że rodzic czegoś zakazuje, a to coś jest atrakcyjne.

Inaczej sprawa ma się ze starszymi dziećmi, przed którymi już niewiele da się ukryć. To jest temat na osobny artykuł, ale pamiętajcie, że dzieci jedzą słodycze, bo je lubią. Jedzą też np. borówki, spaghetti, czy chleb, bo lubią. Dorośli zaś jedzą słodycze, bo:

  • są smutni,
  • chcą się nagrodzić,
  • bo się nudzą,
  • bo chcą się pocieszyć,
  • są zmęczeni,
  • ich umysł jest przeciążony,
  • ich dzieciństwo to pasmo restrykcji, nakazów i zakazów i teraz mogą sobie odbić
  • wiele innych.

Dzieci jeszcze tego nie wiedzą. Dopóki nie będziemy im dawać słodyczy w nagrodę, na pocieszenie, zamiast uwagi, w ramach prezentów. Dopóki nie zobaczą, że chowacie się z chipsami za kanapą. Jeśli będziemy traktować słodycze, tak jak ser żółty, schabowego, czy gruszkę, których przecież nie je się codziennie i w nieumiarkowanych ilościach, to nauczymy dzieci, że nie są one czymś specjalnym, związanym z miłością. Tylko po prostu jedzeniem, które jemy czasami i w małych ilościach.

Co jeszcze można zrobić, by zapobiegać otyłości i jej powikłaniom u dzieci:

  • Przy karmieniu butelką, czy to mlekiem modyfikowanym, czy kobiecym, zwracać uwagę na oznaki sytości u dziecka. Robić przerwy w podawaniu mleka, upewniając się, czy dziecko nie wypiło całej porcji „z rozpędu”. Pamiętaj, że to dziecko decyduje ile zje. Dobrze opisuje to TEN artykuł . Co prawda mówi o karmieniu odciągniętym mlekiem mamy, ale dobrze technikę.
  • Nigdy nie zmuszać dziecka do jedzenia, to dziecko zawsze ma decydować ile zje. Namawianie, podtykanie pod nos, karanie za niejedzenie, nagroda za zjedzenie – to wszystko są formy presji, a nawet przemocy.
  • Nie odwracać uwagi dziecka od jedzenia, np. bajką czy zabawką. Dziecko uczy się wtedy jeść bezmyślnie, bez umiaru (w przyszłości) i albo nauczy się ignorować sytość i objadać, albo nie będzie umiało jeść bez dodatkowych bodźców.
  • Karmić piersią, jeśli to możliwe i jeśli tego chcesz (ale to nie jest tak, że dzieci karmione mlekiem modyfikowanym, czy odciąganym mlekiem są skazane na otyłość, bo prostu karmienie piersią zmniejsza ryzyko otyłości. Za to dzieci karmione piersią, z późniejszymi złymi nawykami żywieniowymi, nadal są narażone na nadmierną masę ciała. To nie jest tak, że karmienie piersią ochroni dziecko przed całym złem tego świata).
  • Dawać przykład – jeśli tłumaczysz dziecku, że słodycze jemy w umiarze, a sam/sama objadasz się, niezbyt dyskretnie, czekoladkami po obiedzie, to czego uczy się dziecko? One naprawdę uważnie obserwują. Wniosek: Jak chcesz jeść dużo czekolady, z pełną świadomością konsekwencji, to naucz się to robić mistrzowsko dyskretnie :D.
  • Nie mówić o słodyczach bardzo źle, ale też nie wprowadzać ich specjalnie do diety.
  • Dbać o wartościowe posiłki – dzieci najedzone mniej chętnie zjedzą coś słodkiego.
  • Nie dosładzać specjalnie kaszek (w tym bananami, czy daktylami), podawać niesłodzone kakao. Owoce, choć są zdrowe i warto je jeść codziennie, powinny pojawiać się w mniejszej ilości posiłków niż warzywa.
  • Do picia, po 6 miesiącu życia, podawać tylko wodę, nie soki, nie napoje, nie „wody” smakowe.
  • Budować dobre skojarzenia z jedzeniem, szukać sposobów na dobrą atmosferę przy stole.

Warto spojrzeć na zjawisko z tej perspektywy. Budowania kiepskich relacji z jedzeniem od samego początku. Ładnie wtedy widać, jaka góra lodowa kryje się pod powierzchnią, którą nazywamy otyłością. Jak bardzo jest to efekt wieloletnich działań, czynników psychologicznych i żywieniowych przyczyniających się do rozwoju tej choroby. Z jakim ogromnym bagażem muszą często zmagać się osoby, które otyłość dotknęła. Zatrzymajmy tę plagę.

Potrzebujesz wsparcia? Zapraszam na konsultacje, więcej informacji na stronie www.maleglowki.pl

Możesz również polubić…